wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 44- Puść ją Louis!


*DARIA*

Na dworze jest już szaro, zbliża się godzina 22, a ja siedzę na tarasie wsłuchując się w cichą muzykę dochodzącą z salonu, zastanawiam się nad samą sobą, co ostatnio dzieje się w moim życiu, co dzieję się ze mną. Zmieniam się, ale jestem szczęśliwa. Tak mi się wydaję, cieszę się każdym kolejnym dniem spędzonym z ludźmi, których kocham. Jedyne, czego się boję to, to, że mogę ich stracić. A ja tak bardzo chce mieć kogoś, u kogo ulokuję moje uczucia, na dłuższy czas, chce kochać i być kochaną czy to tak wiele? Każdy człowiek na to zasługuje!
Przecież ja niczym się nie różnię od innych, staram się i walczę o to, co najlepsze!
Gubię się w zeznaniach, okłamuję sama siebie. Moje serce niczym naiwny strażnik, wierzy we wszystko, co mu powiem, co wyszeptam, pięknie ubiorę w słowa. Żałosne, ale jakże prawdziwe, jak tak można czy to w ogóle możliwe, oczywiście.

*ANIA*

Jestem zmęczona, oczy same mi się zamykają, a Lou nie daje za wygraną, cały czas namawia mnie żeby z nim poleciała. Mój telefon dzwoni już chyba trzydziesty raz, wszystko połączenia od mamy, nie mam ochoty z nią rozmawiać, nie chce wracać, ale nie chce też wyjeżdżać. Czy to takie trudne do zrozumienia?! Niby nie, ale jeżeli nie pojadę, moja matka zrobi wszystko, żeby sprowadzić mnie do domu, a później uniemożliwi mi kontakt z Lou.
Jestem w kropce, może i inne dziewczyny na moim miejscu od razu by wyjechały, ale nie ja. Ja nie jestem inne, mam swoje zdanie, i niestety bardzo trudno jest je zmienić. Wszelkie namowy, błagania, płacze i krzyki, nic nie dają. Prawie jak moja mama. Po kimś muszę taka być.

*LOUIS*

Mam najbardziej upartą dziewczynę na świecie, nic do niej nie przemawia. Po kilku godzinach marudzenia w końcu odpuściłem, Ania już zasypiałem, a ja właśnie wyszedłem spod prysznica, kiedy po godzinie 23 ktoś zaczął dobijać się do domu. Ubrany już w piżamę, poszedłem otworzyć drzwi, a Daria na pukanie weszła do salonu.
Powoli otworzyłem drzwi, i całkowicie mnie zamurowało.
Za drzwiami stała mama Ann. Bez chwili zawahania wpuściłem ją do środka i zawołałem Anię.
Dziewczyna niechętnie zwlekła się z łóżka, a kiedy tylko znalazła się w salonie zaczęła się kłótnia.
- Co Ty tutaj robisz?
- Przyjechałam po Ciebie, sama nie chcesz wrócić to ja Ci pomogę.
- Nigdzie się nie wybieram.
- Nie dyskutuj ze mną, zabieraj swoje rzeczy i natychmiast do samochodu.
- Nie będzie mi rozkazywać.- Ania podniosła głos.
- Przestań i idź po swoje rzeczy.
- Wyjdź stąd!
- Nie pogrywaj sobie ze mną!- Kobieta krzyknęła dość głośno, chwyciła Ania za ramię i wyprowadziła ją z domu, co było bardzo trudno, bo dziewczyna stawiała naprawdę dużo opór.

*ANN*

- Odczep się ode mnie! Zostaw mnie słyszysz?!- Krzyczałam na nią.
Lou biegła za nami, i w pewnym momencie poczułam jak ktoś próbuje oderwać mnie od mojej mamy.
- Puść ją Louis! – Kobieta wydała mu polecenie jak psu.
- Nie mam zamiaru, to niech pani ją puści.
- Powiedziałam odsuń się!
- Nie chce być niemiły, więc niech pani zostawi Anię i pojedzie do domu.
- Ty gówniarzu, nie będziesz mi rozkazywał!
- Mamo przestań, co Ty wyprawiasz!? Oszalałaś!
W tym momencie mama spojrzała na mnie groźnie, i z całej siły ściskając moje ramię wepchnęła mnie wręcz do samochodu. Lou próbował jeszcze coś zrobić, ale kobieta odepchnęła go, wsiadła do auta i jak najszybciej odjechała.

*DARIA*

Nigdy w życiu nie widziałam mamy Ani w takim stanie. Byłam zszokowana tym, co się dzieję, kiedy wybiegłam z domu zobaczyłam Tommo, który kucał na ziemi ze spuszczoną głową. Podbiegłam do niego i kucnęłam naprzeciwko.
- Lou?
- To koniec.- Wyszeptał, spojrzał na mnie i wszedł do domu, zakładając ręce na karku.
Ruszyłam tuż za nim, weszłam do środka, a on był już w sypialni.
Podeszłam pod drzwi i zapukałam w nie kilka razy i po cichu weszłam do pokoju.
- Louis, możemy pogadać?
- Tak, wyjeżdżam.
- Słucham?
- Jutro.
- Lou, poddajesz się? Odbiło Ci?! A co jej obiecywałeś? Że zrobisz wszystko, żeby ją chronić i że jej nie zostawisz.
- To nie ma sensu, kocham ją, ale nie dam rady już nic zrobić.
- Kurwa Lou wybacz, ale jesteś idiotą! Co Ty w ogóle mówisz!?
- Już podjąłem decyzję.
- Tomlinson!
- Skończyłem, chce zostać sam.
Nie dało się z nim gadać, chora sytuacja.

*ROKSANA*

Noc, ciemno, księżyc w pełni, a ja nie mogę spać. Leżę wpatrując się w niebo pełne gwiazd. Nie wiem, co się dzieję, ale od momentu, kiedy tu przyjechała, nie mogę zasnąć, a jeżeli już to śpię góra dwie godziny.
Harry śpi jak małe dziecko, kiedy tylko na niego spojrzę na mojej twarzy pojawia się uśmiech to taki odruch bezwarunkowy. Coś pięknego, cieszę się, że go mam, ale już powoli zaczynam tęsknić za dziewczynami.
Wzięłam telefon do ręki w celu sprawdzenia godziny. Było równo 3:49, odłożyłam małe urządzenie na stolik i podeszłam do dużego okna. Przeciągnęłam się i oparłam o parapet. Po kilku minutach stania przy oknie, zeszła na do kuchni. Zrobiłam sobie kakao i usiadłam na leżaku na tarasie. Okryta kocem zaczęłam popijać czekoladową rozkosz.
Siedziałam rozkoszując się ciszą, kiedy nagle usłyszałam jak drzwi balkonowe otwierają się.
Odwróciłam się i zobaczyłam, Harrego.
- Co jest kochanie?- Chłopak ukucnął obok mnie.
- Nic, nie mogę spać.
- Coś Cię gryzie?
- Nie, no właśnie nie.- Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w czubek nosa.
- Co ja z Tobą mam, chodź do łóżka.- Wyciągnął rękę w moim kierunku ja szybko ją złapałam i wróciliśmy do sypialni.

*MALIK*

Dzisiejsza noc jest jakaś dziwna, nie mogę spać, a normalnie mógłbym robić to za pieniądze, a teraz nic nie pomaga przerzucam się z boku na bok i nic. Co chwilę zerkam na zegarek, i wydaję mi się że godzina w ogóle się nie zmienia. Wybija on 4:15.
Usiadłem na łóżku oparłem się łokciami o kolana i przyglądałem się pełni, kiedy nagle mój telefon zaczął dzwonić spojrzałem na wyświetlacz ,, Dzwoni: Pączuś”
Szybko nacisnąłem zieloną słuchawkę i wyszeptałem do słuchawki.
- Pączuś?
- Cześć Zayn, obudziłam Cię?
- Nie, nie spałem. Co się dzieje?
- Zayn, bo...- Głos jej zadrżał i usłyszałem ciche łkanie.
- Aniu, co się dzieje?
Dziewczyna nie odpowiadała, nie wiedziałem, co się dzieje.
- Ania? Aniu proszę odezwij się.
- Tak, przepraszam. Już. Nic się nie dzieje, ja tylko chciałam…
- Ania mam do ciebie przyjechać.
- Nie, nie trzeba.
- Coś z Lou?
- Tak i nie.
- Pączuś pokłóciliście się?
- Nie, to jest trochę bardziej skomplikowane.
- Możesz mi wyjaśnić.
- Przepraszam Zayn, niepotrzebnie zadzwoniłam, muszę kończyć, ale obiecuję, że kiedyś Ci to wszystko wyjaśnię.
Rozłączyła się, a ja miałem ochotę się spakować i pojechać do niej.

*LOUIS*

Mój budzik zaczął wariować o godzinie 6:15, miałem jakieś dwie godziny do samolotu. Wstałem zaspany, przetarłem oczy. Poszedłem do łazienki ubrałem się i umyłem. Po kilkunastu minutach poszedłem do kuchni, gdzie spotkałem Darię.
- A Ty co? Nie możesz spać?
- Jadę z Tobą.
- Co?
- Co się tak dziwisz. Nie chce zostać tutaj sama.
- A Ania?
- Myślisz, że uda wyjść się jej z domu?
Spojrzałem na nią, a później chwyciłem kubek z kawą. Wziąłem kilka łyków.
- Gotowa?
- Już wyjeżdżamy? Jest dopiero 6:30
- Wiem, ale chce jeszcze wjechać do Ani i z nią pogadać.
- No ja jestem spakowana, więc możemy jechać.
Po kilkunastu minutach byliśmy już pod domem Ann. Zdenerwowany wysiadłem z taksówki, a Daria postanowiła, że zostanie.
Dość szybko znalazłem się pod drzwiami domu. Wyciągnąłem telefon i napisałem do Ann żeby mi otworzyła drzwi, nie chciałem obudzić jej rodziców.
Po kilku sekundach dosłownie Ania stanęła w progu. Rzuciła mi się w ramiona.
Weszliśmy do salonu, usiedliśmy na kanapie, spojrzałem na dziewczynę jej policzki były lekko opuchnięte, ale oczy się śmiały.
- Aniu, bo.. Przyjechałem tutaj, bo chce..
W tym momencie w pokoju pojawiła się mama Ani
- Co Ty tutaj robisz?- Spojrzała na mnie zabójczym wzrokiem.
- Ja przyjechałem, bo chciałem powiedzieć..
- Wyjdź!
- Ale to jest ważne.- Próbowałem wyjaśnić.
- Mamo daj mu powiedzieć.
- Dobrze mów.- Kobieta założyła ręce na piersiach i przyglądała mi się uważnie. Co spowodowało, że coraz bardziej się stresowałem.
- Aniu wiesz, że Cię kocham i zrobię dla ciebie wszystko, ale starałem się i…. Ania wyjeżdżam i myślę, że będzie lepiej, żebyśmy rozstali się na jakiś czas.
- Louis nie mówisz tego poważnie!
- Przepraszam.
- Wypierdalaj! Wyjdź stąd! Louis wyjdź!- Dziewczyna krzyczała a z jej oczu leciały łzy.
- Ania zrozum…
- Nie, nie chce rozumieć.
- A nie mówiłam, proszę bardzo wiedziałam, że tak to się skończy. – Mama Ani, spojrzała na mnie cwaniacko, a Ann zmierzyła ją wzrokiem i pobiegła na górę do swojego pokoju.
Ja wstałem i bez słowa opuściłem dom. Szybko wsiadłem do taksówki i bez słowa ruszyliśmy na lotnisko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz