wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 44- Puść ją Louis!


*DARIA*

Na dworze jest już szaro, zbliża się godzina 22, a ja siedzę na tarasie wsłuchując się w cichą muzykę dochodzącą z salonu, zastanawiam się nad samą sobą, co ostatnio dzieje się w moim życiu, co dzieję się ze mną. Zmieniam się, ale jestem szczęśliwa. Tak mi się wydaję, cieszę się każdym kolejnym dniem spędzonym z ludźmi, których kocham. Jedyne, czego się boję to, to, że mogę ich stracić. A ja tak bardzo chce mieć kogoś, u kogo ulokuję moje uczucia, na dłuższy czas, chce kochać i być kochaną czy to tak wiele? Każdy człowiek na to zasługuje!
Przecież ja niczym się nie różnię od innych, staram się i walczę o to, co najlepsze!
Gubię się w zeznaniach, okłamuję sama siebie. Moje serce niczym naiwny strażnik, wierzy we wszystko, co mu powiem, co wyszeptam, pięknie ubiorę w słowa. Żałosne, ale jakże prawdziwe, jak tak można czy to w ogóle możliwe, oczywiście.

*ANIA*

Jestem zmęczona, oczy same mi się zamykają, a Lou nie daje za wygraną, cały czas namawia mnie żeby z nim poleciała. Mój telefon dzwoni już chyba trzydziesty raz, wszystko połączenia od mamy, nie mam ochoty z nią rozmawiać, nie chce wracać, ale nie chce też wyjeżdżać. Czy to takie trudne do zrozumienia?! Niby nie, ale jeżeli nie pojadę, moja matka zrobi wszystko, żeby sprowadzić mnie do domu, a później uniemożliwi mi kontakt z Lou.
Jestem w kropce, może i inne dziewczyny na moim miejscu od razu by wyjechały, ale nie ja. Ja nie jestem inne, mam swoje zdanie, i niestety bardzo trudno jest je zmienić. Wszelkie namowy, błagania, płacze i krzyki, nic nie dają. Prawie jak moja mama. Po kimś muszę taka być.

*LOUIS*

Mam najbardziej upartą dziewczynę na świecie, nic do niej nie przemawia. Po kilku godzinach marudzenia w końcu odpuściłem, Ania już zasypiałem, a ja właśnie wyszedłem spod prysznica, kiedy po godzinie 23 ktoś zaczął dobijać się do domu. Ubrany już w piżamę, poszedłem otworzyć drzwi, a Daria na pukanie weszła do salonu.
Powoli otworzyłem drzwi, i całkowicie mnie zamurowało.
Za drzwiami stała mama Ann. Bez chwili zawahania wpuściłem ją do środka i zawołałem Anię.
Dziewczyna niechętnie zwlekła się z łóżka, a kiedy tylko znalazła się w salonie zaczęła się kłótnia.
- Co Ty tutaj robisz?
- Przyjechałam po Ciebie, sama nie chcesz wrócić to ja Ci pomogę.
- Nigdzie się nie wybieram.
- Nie dyskutuj ze mną, zabieraj swoje rzeczy i natychmiast do samochodu.
- Nie będzie mi rozkazywać.- Ania podniosła głos.
- Przestań i idź po swoje rzeczy.
- Wyjdź stąd!
- Nie pogrywaj sobie ze mną!- Kobieta krzyknęła dość głośno, chwyciła Ania za ramię i wyprowadziła ją z domu, co było bardzo trudno, bo dziewczyna stawiała naprawdę dużo opór.

*ANN*

- Odczep się ode mnie! Zostaw mnie słyszysz?!- Krzyczałam na nią.
Lou biegła za nami, i w pewnym momencie poczułam jak ktoś próbuje oderwać mnie od mojej mamy.
- Puść ją Louis! – Kobieta wydała mu polecenie jak psu.
- Nie mam zamiaru, to niech pani ją puści.
- Powiedziałam odsuń się!
- Nie chce być niemiły, więc niech pani zostawi Anię i pojedzie do domu.
- Ty gówniarzu, nie będziesz mi rozkazywał!
- Mamo przestań, co Ty wyprawiasz!? Oszalałaś!
W tym momencie mama spojrzała na mnie groźnie, i z całej siły ściskając moje ramię wepchnęła mnie wręcz do samochodu. Lou próbował jeszcze coś zrobić, ale kobieta odepchnęła go, wsiadła do auta i jak najszybciej odjechała.

*DARIA*

Nigdy w życiu nie widziałam mamy Ani w takim stanie. Byłam zszokowana tym, co się dzieję, kiedy wybiegłam z domu zobaczyłam Tommo, który kucał na ziemi ze spuszczoną głową. Podbiegłam do niego i kucnęłam naprzeciwko.
- Lou?
- To koniec.- Wyszeptał, spojrzał na mnie i wszedł do domu, zakładając ręce na karku.
Ruszyłam tuż za nim, weszłam do środka, a on był już w sypialni.
Podeszłam pod drzwi i zapukałam w nie kilka razy i po cichu weszłam do pokoju.
- Louis, możemy pogadać?
- Tak, wyjeżdżam.
- Słucham?
- Jutro.
- Lou, poddajesz się? Odbiło Ci?! A co jej obiecywałeś? Że zrobisz wszystko, żeby ją chronić i że jej nie zostawisz.
- To nie ma sensu, kocham ją, ale nie dam rady już nic zrobić.
- Kurwa Lou wybacz, ale jesteś idiotą! Co Ty w ogóle mówisz!?
- Już podjąłem decyzję.
- Tomlinson!
- Skończyłem, chce zostać sam.
Nie dało się z nim gadać, chora sytuacja.

*ROKSANA*

Noc, ciemno, księżyc w pełni, a ja nie mogę spać. Leżę wpatrując się w niebo pełne gwiazd. Nie wiem, co się dzieję, ale od momentu, kiedy tu przyjechała, nie mogę zasnąć, a jeżeli już to śpię góra dwie godziny.
Harry śpi jak małe dziecko, kiedy tylko na niego spojrzę na mojej twarzy pojawia się uśmiech to taki odruch bezwarunkowy. Coś pięknego, cieszę się, że go mam, ale już powoli zaczynam tęsknić za dziewczynami.
Wzięłam telefon do ręki w celu sprawdzenia godziny. Było równo 3:49, odłożyłam małe urządzenie na stolik i podeszłam do dużego okna. Przeciągnęłam się i oparłam o parapet. Po kilku minutach stania przy oknie, zeszła na do kuchni. Zrobiłam sobie kakao i usiadłam na leżaku na tarasie. Okryta kocem zaczęłam popijać czekoladową rozkosz.
Siedziałam rozkoszując się ciszą, kiedy nagle usłyszałam jak drzwi balkonowe otwierają się.
Odwróciłam się i zobaczyłam, Harrego.
- Co jest kochanie?- Chłopak ukucnął obok mnie.
- Nic, nie mogę spać.
- Coś Cię gryzie?
- Nie, no właśnie nie.- Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w czubek nosa.
- Co ja z Tobą mam, chodź do łóżka.- Wyciągnął rękę w moim kierunku ja szybko ją złapałam i wróciliśmy do sypialni.

*MALIK*

Dzisiejsza noc jest jakaś dziwna, nie mogę spać, a normalnie mógłbym robić to za pieniądze, a teraz nic nie pomaga przerzucam się z boku na bok i nic. Co chwilę zerkam na zegarek, i wydaję mi się że godzina w ogóle się nie zmienia. Wybija on 4:15.
Usiadłem na łóżku oparłem się łokciami o kolana i przyglądałem się pełni, kiedy nagle mój telefon zaczął dzwonić spojrzałem na wyświetlacz ,, Dzwoni: Pączuś”
Szybko nacisnąłem zieloną słuchawkę i wyszeptałem do słuchawki.
- Pączuś?
- Cześć Zayn, obudziłam Cię?
- Nie, nie spałem. Co się dzieje?
- Zayn, bo...- Głos jej zadrżał i usłyszałem ciche łkanie.
- Aniu, co się dzieje?
Dziewczyna nie odpowiadała, nie wiedziałem, co się dzieje.
- Ania? Aniu proszę odezwij się.
- Tak, przepraszam. Już. Nic się nie dzieje, ja tylko chciałam…
- Ania mam do ciebie przyjechać.
- Nie, nie trzeba.
- Coś z Lou?
- Tak i nie.
- Pączuś pokłóciliście się?
- Nie, to jest trochę bardziej skomplikowane.
- Możesz mi wyjaśnić.
- Przepraszam Zayn, niepotrzebnie zadzwoniłam, muszę kończyć, ale obiecuję, że kiedyś Ci to wszystko wyjaśnię.
Rozłączyła się, a ja miałem ochotę się spakować i pojechać do niej.

*LOUIS*

Mój budzik zaczął wariować o godzinie 6:15, miałem jakieś dwie godziny do samolotu. Wstałem zaspany, przetarłem oczy. Poszedłem do łazienki ubrałem się i umyłem. Po kilkunastu minutach poszedłem do kuchni, gdzie spotkałem Darię.
- A Ty co? Nie możesz spać?
- Jadę z Tobą.
- Co?
- Co się tak dziwisz. Nie chce zostać tutaj sama.
- A Ania?
- Myślisz, że uda wyjść się jej z domu?
Spojrzałem na nią, a później chwyciłem kubek z kawą. Wziąłem kilka łyków.
- Gotowa?
- Już wyjeżdżamy? Jest dopiero 6:30
- Wiem, ale chce jeszcze wjechać do Ani i z nią pogadać.
- No ja jestem spakowana, więc możemy jechać.
Po kilkunastu minutach byliśmy już pod domem Ann. Zdenerwowany wysiadłem z taksówki, a Daria postanowiła, że zostanie.
Dość szybko znalazłem się pod drzwiami domu. Wyciągnąłem telefon i napisałem do Ann żeby mi otworzyła drzwi, nie chciałem obudzić jej rodziców.
Po kilku sekundach dosłownie Ania stanęła w progu. Rzuciła mi się w ramiona.
Weszliśmy do salonu, usiedliśmy na kanapie, spojrzałem na dziewczynę jej policzki były lekko opuchnięte, ale oczy się śmiały.
- Aniu, bo.. Przyjechałem tutaj, bo chce..
W tym momencie w pokoju pojawiła się mama Ani
- Co Ty tutaj robisz?- Spojrzała na mnie zabójczym wzrokiem.
- Ja przyjechałem, bo chciałem powiedzieć..
- Wyjdź!
- Ale to jest ważne.- Próbowałem wyjaśnić.
- Mamo daj mu powiedzieć.
- Dobrze mów.- Kobieta założyła ręce na piersiach i przyglądała mi się uważnie. Co spowodowało, że coraz bardziej się stresowałem.
- Aniu wiesz, że Cię kocham i zrobię dla ciebie wszystko, ale starałem się i…. Ania wyjeżdżam i myślę, że będzie lepiej, żebyśmy rozstali się na jakiś czas.
- Louis nie mówisz tego poważnie!
- Przepraszam.
- Wypierdalaj! Wyjdź stąd! Louis wyjdź!- Dziewczyna krzyczała a z jej oczu leciały łzy.
- Ania zrozum…
- Nie, nie chce rozumieć.
- A nie mówiłam, proszę bardzo wiedziałam, że tak to się skończy. – Mama Ani, spojrzała na mnie cwaniacko, a Ann zmierzyła ją wzrokiem i pobiegła na górę do swojego pokoju.
Ja wstałem i bez słowa opuściłem dom. Szybko wsiadłem do taksówki i bez słowa ruszyliśmy na lotnisko.

sobota, 11 maja 2013

Rozdział 43 - Oszalałaś?! Biegnij!


*LOUIS*

Kiedy tylko się obudziłem, zerknąłem na zegarek, była godzina 7:03. Od razu pomyślałem, że mama Ann będzie jeszcze w domu, szybko wstałem z łóżka, najciszej jak mogłem ubrałem się i wyszedłem z pokoju. Przeszedłem wzdłuż korytarza wszedłem do kuchni, chwyciłem jabłko otarłem je o koszulkę, i szybko wyszedłem z domu. Wsiadłem do samochodu i już po jakiś 20 minutach byłem pod domem Ann. Wysiadłem, wziąłem głęboki oddech i ruszyłem pod drzwi, zapukałem kilka razy i momentalnie zobaczyłem mamę Ani.
- Lou? Co Ty tutaj robisz?- Kobieta była ewidentnie zaskoczona na mój widok.
- Dzień dobry, ja chciałbym porozmawiać.
- Śpieszę się, muszę jechać do pracy.
- O Ani.- Kobieta spojrzała na mnie niepewnie.
- No dobrze, wejdź.
Wszedłem do salonu, a ona tuż za mną. Usiadłem w fotelu, byłem trochę zdenerwowany, ale wiedziałem, po co tutaj przyjechałem i nie zamierzałem odpuścić.
- No więc?
- Chodzi głównie o to, że pani myśli, że to przeze mnie Ania się wyprowadziła, więc ja chciałbym powiedzieć, że to była tylko i wyłącznie jej decyzja, a ja, kiedy się o tym dowiedziałem od razu tutaj z nią przyleciałem, żeby z państwem porozmawiała. Naprawdę kocham pańską córkę, i nie poddam się tak łatwo, oczywiście szanuję państwa i nie chcę żeby Ania się od was odsuwała, i niech mi pani uwierzy, zrobię wszystko żeby było dobrze.
- Louis.. nie spodziewałam się, że przyjedziesz tutaj, żeby mi to powiedzieć, muszę Ci powiedzieć, że coraz bardziej Cię szanuję.
- Cieszę się, dziękuję bardzo.
- Ale, to nie zmienia faktu, że nie chce żeby Ania z Tobą była, wybacz chłopcze, ale po prostu muszę ją chronić.
- Chronić?! Przed czym?
- Przed światem, a dokładniej Twoim światem, do którego Ania nie pasuje.
- Ale, Ania jest częścią mojego świata!
- Nie unoś się to nic nie da, i dobrze Ci radzę, przywieź ją do domu, i zostaw ją w spokoju.
- Proszę Pani tak nie można..
- Wybacz, ale muszę jechać do pracy, proszę Cię idź już.
Zaszokowany tym jak potoczyła się ta rozmowa wstałem i posłusznie opuściłem mieszkanie.
Kiedy znalazłem się na zewnątrz ogarnęła mnie taka złość, że miałem ochotę krzyczeć.
Wsiadłem do samochodu trzaskając z całej siły drzwiami ruszyłem z piskiem opon.
Nie wróciłem jednak od razu do domu, po jakiś 10 minutach jazdy zatrzymałem się na jakieś polnej drodze. Wyłączyłem silnik i wysiadłem z samochodu. Wziąłem kilka głębokim oddechów, żeby się uspokoić, a później z mojego gardła wydobył się potworny krzyk. Z bezsilności, nie wiedziałem, co mam zrobić, odwieźć Ann do rodziców i poddać się bez walki?
Usiadłem na środku polnej drogi i zakryłem twarz rękoma, ponieważ w moich oczach pojawiły się pojedyncze łzy. Dlaczego zawsze jak mi na kimś zależy musi się coś spierdolić!?

*ROKSANA*

Dochodzi godzina 11, a ja nie śpię już od kilku dobrych godzin, co jest do mnie całkowicie nie podobne. Siedzę na łóżku, a obok mnie leży nadal śpiący Harry, loki bezwładnie opadają mu na twarz, a dołeczki są widoczne nawet teraz. Miałam dość tej nudnej siedzącej pozycji, wstałam, więc i udałam się do łazienki gdzie przebrałam się w to http://www.polyvore.com/cgi/set?id=81829766&.locale=pl zeszłam na dół, a tam po kuchni krzątała się już mama Hazzy.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry, pewnie jesteś głodna już Ci coś robię, mogą być kanapki i …
- A może to ja zrobię śniadanie? Niech pani usiądzie.- Odsunęłam krzesło i spojrzałam na kobietę znacząco.
- No dobrze.
Po jakiś 15 minutach moje popisowe śniadanko było gotowe, czyli tosty z serem i szynką, jajecznica i kakao.
Mama Harrego była zachwycona, bardzo jej smakowało, a chwilę później do kuchni wparował chłopak w samych bokserkach.
- Wiedziałem, że czułem jajecznicę! Ja też chcę!
- Chcieć to Ty możesz.- Wystawiłam język w jego stronę.
- Proszę kochanie zrób mi pyszną jajecznicę.- Ucałował mnie w policzek i zrobił maślane oczy.
- Oj dzieci, dzieci. Jakie macie na dzisiaj plany?
- Chciałem zabrać Roksanę na spacer po mieście.
- Ja muszę pozałatwiać kilka spraw, wyjeżdżam za jakieś 20 minut jak chcecie mogę was gdzieś podwieźć.
- Nie, dziękujemy mamo damy sobie radę.
- Mam nadzieję.- Kobieta wysłała mu złowrogie spojrzenie i wyszła.
- O co chodzi?- Zapytałam lekko zdezorientowana.
- O nic, moja mama lubi przesadzać. To, co z tym śniadankiem?

*DARIA*

Siedziałam w salonie jeszcze w piżamie, kiedy nagle do domu wbiegł Lou. Spojrzałam na niego z uśmiechem.
- A Ty, co spać nie mogłeś?
- Można tak powiedzieć. Gdzie jest Ann.
- Jeszcze śpi.
- Ok, dzięki.
Chłopak szybko pobiegł w stronę pokoju gdzie była dziewczyna, a ja poszłam do siebie do pokoju, wzięłam rzeczy i poszłam do łazienki, ubrałam się w to http://urstyle.pl/site_media/szafka/stylizacja-tirum-na-co-dzien_14.jpg
Zrobiłam lekki makijaż i z laptopem wróciłam do salonu.
W domu panowała cisza, do pewnego momentu, dopóki nie usłyszałam odgłosów kłótni. Oczywiście nie mogli załatwić tego w jednym pomieszczeniu. Nagle usłyszałam, że głosy są coraz głośniejsze, i momentalnie do pokoju weszła Ann, a tuż a nią Lou.
- Nikt Cię o to nie prosił!
- Musiałem coś zrobić!
- Tak!? I co teraz?! Odwieziesz mnie grzecznie do domu?! KURWA.
- Ania, chciałem z nią porozmawiać spokojnie, no i myślałem, że to coś da.
- Gówno dało, co ja Ci mówiłam?! Ona jest nie ugięta jak się uprze, to choćby skały srały kurwa nic nie zrobisz, taki gatunek człowieka.
- Co teraz?
- Nie wiem, na pewno nie wrócę do domu.
- Będziesz mieszkać u Roksany? 
- Nie mam innego wyboru.
- Jedź ze mną.
- Chory jesteś!?
- No proszę, Cię nie możesz zostać tutaj sama.
- Nie będę sama, będę z Darią.
- To Daria pojedzie z nami.
W tym momencie oderwałam się od artykułu, który akurat czytałam i spojrzałam na chłopaka wielkimi oczyma.
- Słucham?
- No co się tak patrzysz? Chyba nie myślałaś, że zostaniesz tutaj sama.- Powiedział Lou, jakby było to takie oczywiste.
- Nie ma mowy, ja nigdzie nie jadę. Jeżeli będę musiała to wrócę do Warszawy.
- Daria nie słuchaj go, ja też nigdzie nie jadę.
- Dziewczyny, błagam was.
- Nie!- Powiedziałyśmy równo.
- Dlaczego?
- Bo nie! Przecież nie mogę uciec przed mamą do innego kraju, bez przesady.- Usiadłam na kanapie obok Darr.
- A ja nie mam tam, po co jechać.
- A Mal… Nieważne.- Przerwał
- No ja myślę!- Spojrzałam na niego pogardliwie.
- Dobra idę się przebrać, Lou błagam Cię zrób mi śniadanie.- Ania wstała i skierowała się do pokoju.

*ANN*

Weszłam do pokoju zabrałam ciuchy i poszłam do łazienki, ogarnęłam się i ubrałam to http://www.polyvore.com/bez_tytułu_26/set?id=81831649 .
Chwilę później siedziałam już w salonie wcinając płatki, które przygotował mi Louis.
Bez celu wpatrywaliśmy się w telewizor, w którym jak zwykle zamiast jakiś normalnych kanałów było pełno reklam.
Po kilku minutach Lou znowu zaczął nas namawiać żebyśmy pojechały z nim, ale my jak na razie byłyśmy nie ugięte.

*MALIK*

Każdy powrót do domu, to czas, na który czekam od momentu, kiedy go opuszczam. Leżę w łóżku całkowicie znudzony już chyba 4 godzinę, od kiedy się obudziłem. Tak bardzo nie chce mi się wstać, a robi się jeszcze piękniej, kiedy uświadamiam sobie, że nie muszę wstawiać, nie muszę jechać na żaden wywiad, na żaden koncert, podpisywanie płyt. Oczywiście kocham to wszystko, ale jestem już zmęczony, to dzieję się naprawdę szybko.
Napawam się błogą ciszą, kiedy, nagle dostaję smsa, podnoszę leniwie telefon i widzę, że wiadomość jest od Darr.

Dzień dobry :*
Dzisiaj też jesteś taki zmęczony?
Ja mam dzisiaj dziwny dzień,
Lou cały czas namawia mnie i Ann
Żebyśmy pojechały z nim do Londynu.
Nie wiem co mam robić :c
Darr xoxo

Kiedy tylko przeczytałem, że jest możliwość, żeby ona przyjechała do Londynu moje serce zabiło trochę szybciej, i poczułem dziwny ucisk w brzuchu.
Od razu jej odpisałem.

Ty się jeszcze zastanawiasz?
Zabieraj się z Lou i bez marudzenia!
Zrobię Ci tutaj taką wycieczkę, że będziesz chciała tu zamieszkać.
W takim razie do zobaczenia :)
Xoxo

*HARRY*

Dochodziła godzina 14, a my nadal byliśmy domu. Zależało mi na tym spacerze, więc szybko się ogarnąłem, i zarządziłem wymarsz z domu.
Szliśmy powoli trzymając się za ręce, okolica była wyjątkowo spokojna, zadowolony, prowadziłem dziewczynę w stronę parku. Niestety, kiedy tam doszliśmy okazało się, że to była najgorsza rzecz, jaką mogłem wymyślić, ponieważ w tym właśnie parku było pełno dziewczynek w wieku 10-14 który na nasz widok, rzuciły się w naszą stronę i zaczęły
wręcz nas atakować, okryłem szybko Rudą ramieniem i próbowałem wydostać się z tłumu.
Kiedy nam się to udało zaczęliśmy biec ile tylko mieliśmy sił w nogach, nagle poczułem jak Roksana zwalnia.
- Harry! Stój!
- Oszalałaś?! Biegnij!
- Przecież one chcą od ciebie tylko autograf i zdjęcie.
- No ale…
- Harry!
W tym momencie stanęliśmy w miejscu, obróciłem się i zobaczyłem biegnące w naszą stronę dziewczyny. Kiedy dobiegły do nas, zaczęły obsesyjnie krzyczeć. Momentami, aż się ich bałem, ale jak widziałem w oczach tych małych dziewczynek łzy, po prostu nie miałem serca im odmawiać.
Po kilkunastu minutach, zostawiliśmy zgraję dziewczyn i ruszyliśmy w kierunku małej knajpki. Zjedliśmy tam pyszny obiad, a później jeszcze lepszy deser. Całkowicie najedzeni, wróciliśmy do domu.

wtorek, 30 kwietnia 2013

Rozdział 42- A nie mówiłam?


*ANIA*

Siedzieliśmy w tym samochodzie jeszcze jakieś 10 minut, cały czas próbowałam jakoś wpłynąć na chłopaka, żebyśmy przyjechali tutaj jutro, ale wszystko na nic.
- Ania chodź, będę cały czas przy Tobie, wszystko będzie dobrze.
Spojrzałam na chłopaka i bez słowa wyszłam z auta. Ruszyłam w stronę drzwi frontowych, a Lou tuż za mną. Przed domem stały samochody moich rodziców, co oznaczało, że są już w domu. Zapukałam do drzwi i po chwili stanęła w nich moja mama. Spojrzała na mnie dość oschle, po czym przytuliła mnie do siebie. Kiedy już przywitaliśmy się z mamą weszliśmy do środka do salonu, gdzie siedział mój tata oglądając mecz.
- Siadajcie.- Kobieta wskazała podwójną kanapę.
Posłusznie zajęliśmy miejsce. Spojrzałam na tatę, a on wyłączył telewizor i zaczął wpatrywać się w nas.
- Ania, dlaczego to zrobiłaś?- Zapytała mama, zajmując miejsce obok mężczyzny.
- Co zrobiłam?
- Dlaczego się wyprowadziłaś nie dając znaku życia!
- Musiałam odpocząć.
- Od czego, nie rozśmieszaj mnie dziewczyno, od czego Ty chciałaś odpoczywać?
- Od was! Miałam dość, nigdy was nie było, a jeżeli już to ciągle mieliście o coś pretensje.- Podniosłam głos, a Lou od razu chwycił mnie za rękę, żebym się uspokoiła, co prawda nie miał pojęcia, o czym rozmawiamy, bo mówiliśmy cały czas po polsku, ale wyczuł, że robi się coraz gorzej.
- Ania, przestań się pogrążać, to na pewno on kazał Ci się wyprowadzić!- Krzyknęła kobieta.
- Co Ty w ogóle mówisz!?
- Gdzie byłaś przez ten cały czas, kiedy próbowałam się z Tobą skontaktować?
Spojrzałam na nią ze złością.
- Tak jak myślałam byłaś u niego.- Mama cały czas wytykała Lou palcem, było mi go szkoda, ponieważ on nic nie rozumiał, a ja po prostu nie chciałam mu tego tłumaczyć.
- Przestań, dobrze? Przyjechałam tu, bo chciałam pogadać, ale skoro tak…
- To co?
- Przecież nie muszę już z wami mieszkać.
- Dziecko, przeginasz! Co Ty sobie wyobrażasz? Że będziemy znosić Twoje humorki? O moja droga! Koniec tego, proszę pożegnać kolegę i natychmiast do swojego pokoju.
- Mamo nie jestem już dzieckiem, a Lou jest moim chłopakiem!
- Słucham!?- Powiedzieli równo, patrząc na nas wielkimi oczyma.
- To, co słyszeliście.
- Ty chyba żartujesz! Ania nie możesz z nim być!
- Śmieszni jesteście, jakim niby prawem będziecie mi mówić, z kim mam być, a z kim nie?!
- Nie będziesz z nim szczęśliwa.
- On tutaj siedzi! Proszę bardzo powiedz mu to, przecież umiesz angielski!- Spojrzałam na nią cwaniacko.
- Nie wydurniaj się! Wiesz, o co mi chodzi! Znajdź sobie normalnego chłopaka, który nie będzie wyjeżdżaj, co chwilę do innego kraju, i nie daj Boże spotykał się tam z innymi kobietami. Mówię Ci to, dlatego, że Cię kocham, będziesz cierpieć.
- Nie, koniec! Co to ma być!? Myślałam, że będziecie mnie wspierać, ale się pomyliłam.
Jest mi naprawdę przykro. – Wstałam szybko z kanapy chwyciłam chłopaka za rękę, i szybko wyszłam z salonu.
- Ania! Wracaj tutaj! Ania! Co Ty robisz?- Moja mama biegła za nami.
- Nie mam ochoty, z wami rozmawiać. – Wyrwałam się kobiecie z uścisku i wsiedliśmy do samochodu.
- Ruszaj!- Spojrzałam na chłopaka, który nie wiedział całkowicie, o co chodzi.
- Ania..
- Jedź do cholery!- Krzyknęłam na niego, a on przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszył.

*ROKSANA*

Robiło się już późno, a my nadal siedzieliśmy na ogrodzie, noc była cieplutka, chciałoby się tak siedzieć, ale po tej podróży byłam strasznie zmęczona. Głowa opadała mi bezwładnie, próbowałam to jakoś powstrzymać, ale się nie dało, zmęczenie wygrywało.
- Kochanie chcesz pójść się położyć?- Harry objął mnie ramieniem i pocałował w policzek.
- Tak, przepraszam, ale jestem strasznie zmęczona.
- Rozumiem, te wszystkie loty wyczerpują.- Mama Hazzy uśmiechnęła się do mnie.
- Chodź, ja też już pójdę.- Zaoferował się chłopak.
- Nie, no, jeżeli chcesz to zostań, a ja pójdę się położyć.
- Spokojnie, jeszcze się nagadamy.- Uśmiechnął się, pożegnał się z kobietą i weszliśmy do domu, kierując się schodami na górę.
Weszliśmy do pokoju Harrego.
- Już dawno mnie tutaj nie było.
- No tak teraz własny dom.- Pokiwałam głową z uśmiechem.
- Padam, chodź idziemy spać.- Chłopak podszedł do mnie i ściągnął ze mnie bluzkę.
- No właśnie, spać!
- No to też.
- Harry!
W tym momencie do pokoju weszła mama chłopaka.
- Oj przepraszam, ja tylko przyniosłam wam dodatkową kołdrę.
- Dziękujemy.- Powiedziałam chowając się za chłopakiem.
Kobieta uśmiechnęła się i opuściła pokój, zamykając za sobą drzwi.
Spojrzałam na chłopaka, a ona przytulił się do mnie, po czym wyciągnął z szafy swoją białą koszulkę.
- Proszę, łazienka na końcu korytarza.
- Dzięki.- Chwyciłam bluzkę i poszłam wziąć szybki prysznic.
Kiedy wróciłam do pokoju, Harry leżał i smacznie sobie spał.
Wgramoliłam się wiec na łóżka i wtuliłam w chłopaka.

*LOUIS*

Po kilku minutach jazdy zauważyłem, że Ania zaczęła płakać, zatrzymałem się, więc na poboczu.
-, Co jest?
-, Lou jedź, pogadamy później.
- Nie, pogadamy o tym teraz.
- Przestań.  
- Nie! To Ty przestań, mam dosyć patrzenia jak potajemnie ryczysz i nie chcesz mi powiedzieć, o co chodzi. Możesz mi powiedzieć, co oni mówili?
- Proszę bardzo, powiedzieli, że to przez Ciebie się wyprowadziłam i że nie będę z Tobą szczęśliwa, że nie powinnam z Tobą być, bo prędzej czy później będę przez Ciebie cierpieć. To chciałeś usłyszeć? Raczej wątpię. – Dziewczyna była tak zdenerwowana, że cała się aż trzęsła.
- Też tak myślisz?- Zapytałem zdezorientowany.
- Jasne, że nie no, co Ty?
- Ania, nie wiem już, co mam Ci powiedzieć, miałem nadzieję, że rozmowa coś da.
- A nie mówiłam?
- No mówiłaś. – Dziewczyna odwróciła wzrok i wpatrywała się w przednią szybkę, a ja bez słowa ruszyłem dalej.
Po jakich 15 minutach byliśmy z powrotem u Roksany.
Kiedy tylko weszliśmy do domu, w naszą stronę rzuciła się Daria.
- No i jak? Pogadaliście z nimi? Ania! No mów.
Ania nawet nie spojrzała na przyjaciółkę od razu poszła w kierunku sypialni Rudej.
- Lou?- Dziewczyna spojrzała na mnie pytająco.
- Dupa.
- No, co Ty?!- Powiedziała z ironią i poszła do salonu, a ja tuż za nią.
- Mów, co się tam działo.
- No pojechaliśmy pod ten dom, siedzieliśmy w samochodzie jakiś czas, bo Ann nie chciała tam wejść, później jak już się przemogła poszliśmy pod drzwi, które otworzyła nam mama Ani, weszliśmy do środka, później oni zaczęli rozmawiać po polsku, ja nic nie rozumiałem, ale Ania później powiedziała, że oni zarzucili jej to, że ze mną nie będzie szczęśliwa, bo będzie przeze mnie tylko cierpieć, no i jeszcze obwinili mnie o to, że ona się wyprowadziła.
- Co to są za bzdury?!
- Nie wiem, ale ja tak tego nie zostawię.
- Co chcesz zrobić?
- Jeszcze nie wiem, teraz idę spać, ale jutro coś wymyślę.
- Ja też idę.
Pożegnałem się z dziewczyną i poszedłem do Ani. Kiedy wszedłem do pokoju Ann leżała na łóżku zalana łzami. Podszedłem do niej, a ona przytuliła mnie do siebie z całej siły, szepcząc mi do ucha.
- Lou błagam Cię nie zostawiaj mnie, bądź ze mną.
- Zawsze jestem z Tobą kochanie.- Pocałowałem ją w czoło i położyłem tuż obok niej.

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział 41- Przesadzasz.


*ANIA*

Już od jakiś 15 minut próbowałam wytłumaczyć Lou, że pomysł żeby pojechał ze mną do Polski, jest naprawdę idiotyczny, po prostu wiedziałam, że to źle się skończy.
- Ania, ale dlaczego? Podaj mi, chociaż jeden powód żebym nie pojechał z Tobą!
- Wiem, że jeżeli pojedziesz tam ze mną, na pewno moim rodzice zrobią wszystko, żebyś na długo tam nie został.
- Ale dlaczego, przecież oni mnie lubią.
- Jako mojego przyjaciela, nie jako chłopaka.
- Ania, ale nie wiesz tego na pewno. Spróbujmy, jeżeli rzeczywiście tak będzie, to wyjadę.
- Louis..
- Proszę, Aniu.- Spojrzał na mnie tymi swoimi niebieskimi paczadłami.
- Dobra, ok. Zgadzam się, ale jakby, co to ostrzegałam.
W tym momencie do pokoju wbiegł Harold.
- Siemka gołąbeczki, zadzwoniłem do Nialla i Liama i niedługo będą, a samolot do Londynu mamy o 18:15, a dziewczyny do Polski o 17:30 spakujcie się i o 15;30 spotykamy się w holu, bo jeszcze trzeba jechać, do hotelu dziewczyn po ich ciuchy.
- Ok dzięki, aha Harry..- Zaczął Lou spoglądając na chłopaka.
- No, co jest?
- Ja lecę z Ann do Polski.
Hazza zrobił wielkie oczy i chyba go zatkało, ale za chwilę jakby go coś oświeciło.
- Fajnie, no to ja zabieram Rudą do Londynu.- Uśmiechnął się i wyszedł z pokoju.
Pomogłam Lou się spakować, i na umówioną godzinę stawiliśmy się w holu.
Jakieś 15 minut później byliśmy już w naszym hotelu, nie miałyśmy za dużo ciuchów, więc spakowanie się poszło nam całkiem sprawnie.
Droga na lotnisko jednak strasznie się dłużyła, wszędzie były korki.
Kiedy w końcu dojechaliśmy na miejsce, Harry spojrzał na mnie, i z uśmiechem powiedział.
- Dobra w takim razie, do Polski lecą trzy osoby Ania, Daria i.. Lou.- Kiedy chłopak wypowiedział imię przyjaciela, cała reszta spojrzała na niego dziwnie, zwłaszcza Roksana.
- Ej, ale ja też lecę do Polski, no, co wy!? Nie macie dla mnie biletu?! Dzięki…- Dziewczyna spojrzała na Harrego zabójczym wzrokiem i założyła ręce na brzuchu.
- Nie no, co Ty, mamy dla ciebie bilet tylko, że do Londynu.
- ŻE CO KURWA!?
- Nie przeklinaj!
- Ja pierdolę…
- Dobra chodźcie.- Zarządził Liam i wszyscy posłusznie wysiedliśmy z taksówki i ruszyliśmy w stronę lotniska.
Kiedy oddaliśmy bagaże, pożegnaliśmy się ze sobą, Roksana miała chwilę zawahania, ale Harry w sumie nie dał jej nawet dojść do słowa, po prostu zaciągnął ją do samolotu.
Teraz zostałam tylko ja, Daria i Lou.
Wsiedliśmy do samolotu, który wystartował po dość długim czasie.

*ROKSANA*

Nie miałam, nic do gadania. Co ja robię?! Kurde, przecież ja muszę wracać do Polski, ja nawet nie mam ze sobą tyle ciuchów. PARANOJA. Kiedy wsiedliśmy do samolotu zajęłam miejsce, pomiędzy Harry i Zaynem. Spojrzałam na chłopaków, którzy wyglądali na całkiem zadowolonych z siebie.
- Z czego się cieszycie?!
- Tak sobie.- Dostałam buziaka od Harrego, a po jakiś 10 minutach samolot wystartował.

*DARIA*

Po kilku godzinach lotu, znaleźliśmy się na lotnisku w Polsce.
Odebraliśmy swoje bagaże, i od razu ruszyliśmy w stronę postoju taksówek, Lou miał ubrane czarne okulary, czapkę, a na to jeszcze naciągnięty kaptur od bluzy. Współczułam mu trochę, bo dzisiaj było naprawdę ciepło.
Kiedy wsiedliśmy do taksówki, Ann od razu podała adres domu Roksany, z racji, że dostałam od niej klucze mogliśmy się tam dostać.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, zapłaciliśmy kierowcy i od razu weszliśmy do domu, ja poszłam odnieś swój bagaż do pokoju, a Ania z Tommo zostali w salonie.
Kiedy weszłam do pokoju, rzuciłam torbę na łóżko, a sama usiadłam po turecku na ziemi.
Myślałam, co mam teraz ze sobą zrobić. Przecież nie mogę tak sobie pomieszkiwać u Roksany, w czasie, kiedy ona jest w Londynie. Siedziałam tak myśląc, co mam ze sobą zrobić, kiedy do pokoju weszła Ann.
- Daria wszystko w porządku?- Usiadła obok mnie i objęła mnie ramieniem.
- Tak.
- Przecież widzę. Co jest?
- No, bo…- Przerwałam.
- No tak, Ty jak coś wyjaśnisz.
- Chodzi o to, że nie wiem, co mam ze sobą zrobić.
- Jaśniej poproszę.
- No przecież nie mogę mieszkać u Roksany, kiedy jej tutaj nie ma.
- Bo?! Dała Ci klucze? Dała. Więc, z czym masz problem?
- No nie wiem, może z tym, że to tak głupio…
- Ty będziesz głupia, jeżeli będziesz chciała zmienić swoje lokum.
Spojrzałam na Anię, która była absolutnie pewna tego, co mówi.
- A wy?- Spytałam.
- Pojedziemy, wieczorem do moich rodziców… No, a później pewnie wrócimy tutaj.
- Będę trzymać kciuki.
- Dzięki.- Przytuliła się do mnie, cmoknęła mnie w policzek i wróciła do salonu.

*ZAYN*

Kiedy tylko znalazłem się w domu, cała moja rodzina jak zwykle zrobiła z tego wielkie halo.
Nigdy nie wiem ile osób liczy moja kochana rodzinka, ale na pewno dość dużo. Kiedy wszedłem do domu, moja mama od razu rzuciła mi się w ramiona, później to samo zrobiła cała reszta.
Nie wiem, czemu, ale po tym locie strasznie źle się czułem. Przeprosiłem, więc wszystkich i poszedłem do swojego pokoju. Targałem ze sobą przez cały dom, tą dużą torbę z ciuchami. Kiedy tylko zobaczyłem łóżku, nie myślałem już o niczym innym byle tylko poczuć jego miękkość. Rozpędzałem się i chwilę później leżałem już przykryty cienkim kocem wyciągnął z kieszeni spodni telefon i napisałem smsa do Darr.

Siemanko :D
Jesteście już w Polsce?
Ja niedawno wszedłem do domu,
I padam na twarz :c
Zayn xoxo

Chciałem już zasnąć, ale do pokoju weszła moja mama.
- Zayn skarbie, przyniosłam Ci herbatę i tabletkę.
- Mamo, kocham Cię!- Wyciągnąłem ręce w stronę kobiety, i chwyciłem w dłonie duży kubek, i tabletkę na ból głowy, moja mama była cudowna, wiedziała, co mi jest nawet jak nic jej nie powiedziałem.
- No to, co? Jak tam było w Dublinie?
- Fajnie, to znaczy mało, co udało nam się pochodzić po mieście, ale koncert był super.
- A kiedy przyprowadzisz jakąś dziewczynę?- Moja mama zadawała mi to samo pytanie od czasu, kiedy rozstałem się z Perrie.
- No przecież…
- Oj kochanie wiesz, o co mi chodzi.- Uśmiechnęła się, puściła w moją stronę oczko i wyszła z pokoju.
Nienawidzę jak ona tak robi, bo ja nigdy przecież nie wiem, o co jej chodzi!
Cholera.

*HARRY*

Kiedy dojechaliśmy do domu mojej mamy, widziałem, że Roksana czuła się dość niepewnie, bo jednak dawno się nie widziały.
- Mamo?! Jesteś?- Chodziłem po całym domu, w poszukiwaniu kobiety.
- Harry?- Usłyszałem jej głos dochodzący z ogrodu, od razu tam pobiegłem.
Kiedy tylko się zobaczyliśmy, rzuciliśmy się sobie w ramiona.
- Mamo, przyjechała ze mną…- Momentalnie w drzwiach prowadzących na ogród z salonu pojawiła się Ruda.
- Roksana!- Krzyknęła kobieta, podbiegła do dziewczyny i przytuliła ją do siebie.
- Harry, dziecko, dlaczego nie powiedziałeś, że przyjedziecie? Przygotowałabym się jakoś.
- Spokojnie.- Roksana uśmiechnęłam się do mojej mamy
- Ale się cieszę, że przyjechaliście, poczekajcie, zaraz zrobię jakąś herbatę i do was wrócę.
- Pomogę pani.- I tym sposobem obydwie moje kochane kobiety znikły mi z oczu, a ja zostałem całkowicie sam.

*LOUIS*

- Ania proszę Cię, pojedźmy teraz do twoich rodziców.
- Nie możemy, są jeszcze w pracy.
- Przecież masz klucze, możemy tam na nich poczekać.
- Co Ty tak chętnie chcesz tam jechać? Zobaczysz jeszcze Ci się odechce.
- Przesadzasz.
- Możliwe.
- Na pewno.
- Nie byłabym taka pewna.
- Skończyliście się kłócić? – Do pokoju weszła Daria.
- Nie kłócimy się.- Ania, powiedziała krótko i usiadła na kanapie.
W domu panowała cisza, przerażająca cisza. Przez to wszystko serio zacząłem bać się tej rozmowy. Coś strasznego.
- Ania jedziemy!- Wstałem z fotela i spojrzałem na dziewczynę, która niechętnie wstała i ruszyła w stronę wyjścia.
Pozwoliliśmy sobie pożyczyć samochód Roksany, więc dość szybko dojechaliśmy pod dom Ani. Chciałem już wysiąść, kiedy dziewczyna chwyciła mnie za rękę, a w jej oczach pojawiły się łzy.
- Ania, musisz z nimi pogadać.
- Lou, błagam Cię, nie dzisiaj.
- To, że będziesz to przekładać nic nie da.
- Wiem, ale…
- Ale co?
Dziewczyna rozpłakała się, chciała to ukryć, ale łzy kapała tak szybko, że nie nadążała ich wycierać.
Objąłem ją ramieniem i pocałowałem w czoło.

środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 40- Nie wiem czy to jest dobry pomysł…


*ANIA*

Obudziłam się, bo było mi strasznie gorąco, okazało się, że Lou tak bardzo zaczął o mnie dbać, że przykrył mnie nie tylko kołdrą, ale także kocem i jeszcze w dodatku był we mnie wtulony. W pół przytomna podniosłam się do pozycji siedzącej, wyswobodziłam się z objęć chłopaka i poszłam do łazienki. Kiedy znalazłam się w środku po cichu zamknęłam drzwi. Oparłam się o umywalkę i przemyłam twarz wodą. Przejrzałam się w lustrze, zamknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu. Chwilę jeszcze stałam tak na zimnych kafelkach w samej bieliźnie, po kilku minutach wróciłam do sypialni, usiadłam na fotelu, i wzięłam łyka wody z butelki, która stała na drewnianym stole. Chwilę siedziałam bawiąc się nią, aż w końcu odłożyłam ją z powrotem. Podeszłam do okna, całkowicie odechciało mi się spać, więc nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Przez okno przyglądałam się ogrodowi z basenem, który był ślicznie oświetlony. Bez chwili zawahania ubrałam na siebie bluzę Lou, która była na mnie za duża i wyszłam z pokoju. Kiedy znalazłam się na korytarzu, na palcach udałam się w stronę schodów, nie wiem czemu wybrałam schody zamiast windy, ale pewnie dlatego, że w hotelu było tak cicho, że bałam się, że jakiekolwiek hałas może wszystkich obudzić. Dość szybko znalazłam się na holu, podeszłam do recepcji, i spytałam mężczyznę którędy mogę dostać się na zewnątrz do basenu. Ten grzecznie wskazał mi długi korytarz, którym musiałam się udać aż do restauracji, a później przejść przez nią i wyjść dużymi szklanymi drzwiami.
Noc była naprawdę ciepła, powoli zbliżyłam się do basenu, i siadając na brzegu zamoczyłam stopy. Na niebie gościł księżyc w pełni, a ja uśmiechałam się do swojego odbicia w spokojnej tafli wody w basenie. Po kilkunastu minutach samo siedzenia zaczęło mi się nudzić, zdjęłam, więc bluzę i weszłam do wody. Położyłam się na plecach i zamknęłam oczy. Czułam się cudownie, nareszcie nic nie musiałam, byłam wolna, spokojne o to, co się wydarzy, byłam po prostu szczęśliwa. Przepłynęłam kilka basenów i całkowicie mokra wróciłam do pokoju, woda ze mnie kapała, a ja opatulona w bluzę Lou położyłam się obok niego przygryzając dolną wargę. Momentalnie chłopak otworzył oczy i spojrzał na mnie śmiejąc się.
- Coś mnie ominęło?
- No, kąpiel w basenie.- Wtuliłam się w niego i myślałam, że zacznie się wydzierać, że jestem mokra i zimna, a on przytulił mnie do siebie, i ucałował czubek mojego nosa.

*DARIA*

Zbliżała się godzina 10:20, a ja nie spałam już od godziny. Leżałam w łóżku obserwując słodko drzemiącego Zayna, spał on bez koszulki miałam, więc całkiem niezłe widoki. Szczerzyłam za każdym razem, kiedy zerkałam na jego tatuaże, które znajdowały się na klacie. Zastanawiałam się wtedy, kim dla mnie jest Zayn Malik, bo ani za nim nie szaleje jako fanka, ani chyba nie przyciąga mnie on jako facet, przyjaciel? Dobry kumpel? Sama nie wiem, tak bardzo chciałabym się dowiedzieć, co kryje głowa tego Bad Boya, chociaż czy z niego jest taki Bad Boy jak mówią inni? Nie sądzę.
Zegarek tyka i tyka, już powoli zaczyna mnie wkurzać. Kiedy wybił on godzinę 11 wstałam i udałam się do łazienki. Nie miałam przy sobie nic, więc obmyłam tylko twarz i niestety byłam zmuszona to umycia zębów palcem, kiepska opcja no, ale trudno. Po porannej toalecie, wyszłam z łazienki, a Malik cały czas spał, zastanawiałam się czy oni dzisiaj przypadkiem nie mają jakiegoś koncertu, albo wywiadu, cokolwiek. Bo krótkim przemyśleniu uznałam, że Paul pewnie już by tutaj wparował wywalając go z łóżka. Powoli zaczynało mi się nudzi, usiadłam, więc na łóżku i zaczęłam przeglądać gazety, które należały do Zayna.

*HARRY*

Kiedy tylko otworzyłem oczy zobaczyłem Roksanę tulącą się do mojego torsu. Uniosłem się lekko w górę i przełożyłem dziewczynę na poduszkę obok. Od razu podszedłem do hotelowego telefonu, który znajdował się na stoliku i zamówiłem śniadanie. Później szybko poszedłem wziąć prysznic. Myślałem, że się wyrobię, niestety byłem zmuszony do tego żeby otworzyć drzwi i odebrać śniadanie, w samym ręczniku. Odstawiłem tacę na stół, podziękowałem kobiecie, która przyniosła posiłek. Nie ubierając się wziąłem tacę i położyłem na łóżku obok dziewczyny i obudziłem ją delikatnym pocałunkiem w policzek.
- Harry..- Prawie, co wymruczała.
- Cześć kocie. – Musnąłem jej usta.
- To dla mnie?- Spytała, spoglądając na tacę, pełną pyszności.
- Oczywiście, smacznego, a ja idę się ubrać.- W tym momencie dziewczyna chwyciła mnie za rękę i cicho wyszeptała.
- Tak jest dobrze.
Usiadłem, więc naprzeciwko niej i zacząłem karmić ją naleśnikiem z czekoladą.

*ANIA*

Po tym jak w nocy wróciłam do pokoju i położyłam się obok Lou od razu zasnęłam i tym razem nie obudziłam się przez zbyt wysoką temperaturę, tylko Tommo rozpiął bluzę, którą miała na sobie i składał delikatne pocałunki na moim brzuchu.
Miałam łaskotki, więc od razu zaczęłam się lekko wyginać. Chłopak zaczął, więc składać bardzo namiętne pocałunki na moim ustach, moje dłonie błądziły w okolicy jego pośladków, a on bawił się ramiączkami od mojego stanika. Kiedy zostałam go już pozbawiona, a temperatura w pokoju robiła się coraz wyższa, ktoś zaczął dobijać się do drzwi.
Przez chwilę mieliśmy plan żeby nie otwierać, ale ten ktoś nie dawał za wygraną, po chwili Lou położył się obok mnie, a ja wstałam zapięłam bluzę i podeszłam do drzwi szybko je otwierając. Okazało się, że osobą dobijającą się nas był Liam.
- Cześć Aniu, mam nadzieję, że was nie obudziłem, a Ty źle się czujesz masz gorączkę?
- Nie, wszystko w porządku.- Uśmiechnęłam się zerkając na Louisa.
- Oj, przeszkodziłem wam w czymś, to przepraszam przyjdę później.
- Tak właśnie stary.- Krzyknął Tommo, a ja od razu spiorunowałam go wzrokiem.
- Nie no, co Ty, coś się stało?- Spojrzałam na chłopaka, który był dość zakłopotany całą sytuacją.
- Nie no, bo ogólnie dzisiaj mamy wolne i chciałem wam tylko powiedzieć, że my z Niallem idziemy na miasto, i jakby, co to dzwońcie, Paul gdzieś pojechał nie wiem gdzie nie pytajcie, więc zostajecie sami to znaczy wy, Daria, Malik, Ruda i Harry.
- No ok dzięki, jak się ogarniemy to do was zadzwonimy- Pożegnałam chłopaka buziakiem w policzek.
- Wracaj do mnie!- Lou rozłożył ręce, a ja szybko podbiegłam do łóżka i się w niego wtuliłam.

*ZAYN*

Kiedy się obudziłem zobaczyłem siedzącą do mnie tyłem Darię, nie chciało mi się podnieść, leżąc więc lekko zachrypniętym głosem spytałem dziewczynę.
- Która godzina?
Darr obróciła się w moją stronę z wielkim uśmiechem.
- No kolego, odpowiednia, żeby wstać.
- Mówisz?
- Noo!
- To ja jeszcze pośpię.- Obróciłem się w drugą stronę i zakryłem kołdrą po sam czubek nosa.
- No chyba sobie żartujesz.- Dziewczyna oburzyła się i chwilę później zerwała ze mnie nakrycie.
- Daria!
- Malik, nudzi mi się!
- I co ja mam z tym zrobić?
- Wstań.- Wyszczerzyła się i wyciągnęła ręce w moim kierunku.
- Serio? Muszę?
- Tak! No proooooszę! – Wywinęła dolną wargę i zrobiła wielkie oczy.
- No dobra.- Mało zadowolony z faktu, że muszę wstać o tak wczesnej porze wygramoliłem się z łóżka i poszedłem do łazienki.
Kiedy tylko z niej wyszedłem, Daria stała gotowa do wyjścia.
- A ty gdzie?- Spojrzałem na nią zdezorientowany.
- Chodź pojedziemy do nas do hotelu, przebiorę się i tu wrócimy.
- Twój chłopak będzie miał ciężko.
- Nie jesteś nim, więc nie narzekaj.
Lekko mnie zamurowało, stanowcza z niej laska. Ubrany grzecznie wyszedłem za nią z pokoju. Chwilę później znaleźliśmy się przed hotelem wsiedliśmy w taksówkę i po jakiś 15 minutach byliśmy na miejscu. Weszliśmy do środka malutkiego hotelu, dziewczyna, która stała w recepcji, kiedy mnie zobaczyła jej szczęka omal nie opadał na ziemię. Uśmiechnąłem się do niej i szybko wszedłem z Darią do windy.
- Robicie coś dzisiaj?- Spytała dziewczyna, przerywając niezręczną ciszę.
- No dzisiaj ogólnie nie robimy nic, bo ten tydzień mamy wolny i jutro wracamy do domu.
- Szkoda myślałam, że zagoszczę tutaj na dłużej. – W tym momencie winda otworzyła się, a Daria od razu ruszyła do pokoju. Kiedy znaleźliśmy się w środku od razu usiadłem na miękkim łóżku, a Daria poszła do łazienki się przebrać.
Poszło jej całkiem sprawnie, a kiedy wróciła do pokoju całkowicie mnie zatkało, miała na sobie to http://www.polyvore.com/cgi/set?id=79986472&.locale=pl .
- Zayn wszystko w porządku?
- Tak, jasne. Po prostu wyglądasz bardzo ładnie.
- Ojej dziękuję.- Uśmiechnęła się, a jej policzki zrobiły się lekko różowe.
- Wracamy?- Zapytała lekko speszona.
- No, tylko wezmę jeszcze dziewczynom jakieś rzeczy, bo później będą narzekać, że przyjechałam tutaj i nic dla nich nie wzięłam.
Podeszła do dużej czarnej walizki, wyciągnęła z niej kilka ciuchów i włożyła to mniej torby.
Po kilkunastu minutach siedzieliśmy już w taksówce z powrotem do naszego hotelu. Kiedy dojechaliśmy na miejsce była już godzina 13:15. Szybko ruszyliśmy w stronę pokoju Lou. Zapukaliśmy kilka razy, i momentalnie drzwi otworzyła nam Ann.
- No hej.- Powiedziała śmiejąc się.
- Tu masz rzeczy, szykujcie się i za chwilę wychodzimy na obiad.- Zarządziła Daria i ruszyliśmy w stronę pokoju Harrego.
Tam weszliśmy bez pukania, co była naszym błędem, bo Hazza chodził sobie po pokoju całkowicie nagi.
- Ruda tu masz ciuchy, za 15 minut na holu.- Powiedziałem szybko i wyszliśmy z pokoju.

*ROKSANA*

Fajnie, dostałam cichy, od razu wstałam z łóżka, i poszłam się ogarnąć ubrana w to http://urstyle.pl/site_media/szafka/stylizacja-Faelwen-romantyczne_3.jpg  po kilku minutach wróciłam do pokoju, gdzie czekał już na mnie gotowy Harry. Szybko zeszliśmy na dół.

*LOUIS*

Ania od razu poszła się przebrać, kiedy wyszła z łazienki była ubrana w to http://www.polyvore.com/cgi/set?id=79989279&.locale=pl.
- Śliczny pączuś z ciebie.
- Haha, z ciebie też.- Klepnęła mnie w tyłek, po czym od razu wyszła z pokoju.
Kiedy byliśmy już na dole, wszyscy na nas czekali. Postanowiliśmy, że na obiad wyjdziemy gdzieś na miasto nie mieliśmy pojęcia gdzie, po prostu naszym celem było, jakiekolwiek miejsce gdzie można coś zjeść.
Po 20 minutach, doszliśmy do małej knajpki, w której było naprawdę mało ludzi, a jeżeli już to były to jakieś starsze osoby.
Usiedliśmy przy największym stoliku, i złożyliśmy zamówienie, które dostaliśmy po kilkunastu minutach.
Wszyscy najedli się jak nigdy.
- Ej tak myślałem, że może już dzisiaj wrócilibyśmy do domu?- Zaproponowałem.
- No to nie jest taki głupi pomysł.- Zgodził się ze mną Zayn.
- No ja bardzo chętnie, tylko trzeba w takim razie ogarnąć, kiedy mamy samolot. – Powiedział zadowolony Harold
- No to nam też sprawdźcie, o której mamy lot do Polski.- Wtrąciła Ann.
- Żartujesz?- Spojrzałem na nią zdziwiony.
- Nie, no jak do domu, to do domu, to znaczy ja do Roksany.- Uśmiechnęła się, po czym od razu mina jej zrzedła i wpatrywała się stół.
- Ania co jest?- Zapytał Zayn.
- Nic, wszystko jest w porządku. – Odpowiedziała szybko.
- Dobra, wszyscy się najedli? Wracamy?- Zmieniła temat Roksana.
- No możemy. – Powiedział Harry wstając od stołu i łapiąc Rudą za rękę.
Zapłaciliśmy i jak najszybciej wróciliśmy do hotelu.
Od razu zabrałem Ann do pokoju, chciałem się dowiedzieć, co się stało.
- No dobra to, kto sprawdzi te samoloty?- Zapytała, kiedy tylko zamknąłem drzwi.
- Harry z Malikem, a Ty lepiej powiedz mi co się dzieje?
- Nic. Dobra ja idę po dziewczyny, i później do nas zadzwońcie i spotkamy się na lotnisku dobrze?- Podeszła do mnie i pocałowała mnie.
- Ania..- Chwyciłam ją na nadgarstki.
- No?
- O co chodzi, proszę powiedz mi, przecież i tak się dowiem.
- Dobra, no, ale to nie jest nic takiego…
- Mów.- Powiedziałem spokojnie.
Dziewczyna wzięła mnie za rękę, zaprowadziła do łóżka i usiedliśmy naprzeciwko siebie.
- Chodzi o to, że pokłóciłam się z rodzicami, wyprowadziłam się z domu i aktualnie mieszkam u Rudej.
- Co Ty mówisz? O co się pokłóciłaś?
- To teraz nie jest ważne.
- Dzwoniłaś do mamy, albo ona do ciebie?
- Ona dzwoniła kilka razy, ale nie odebrałam.
- Ania!
- No co?
- Musisz z nią porozmawiać.
- Nie chce.
- Musisz i dlatego osobiście polecę z Tobą do Polski, i poznam wreszcie Twoich rodziców jako twój chłopak, a nie przyjaciel.
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł…